Nie poddawaj się!

 Zwykle, kiedy coś mi nie wychodziło strasznie to przeżywałam. Uważałam, że teraz to świat się zawali. Że jestem beznadziejna i już nigdy więcej tego nie zrobię. Że zostało mi tylko schować się pod kołdrą, obowiązkowo z paczką chipsów i oglądać filmy. I tak się już nigdy nikomu na nic nie przydam. Jestem bezwartościowa, bezużyteczna i beznadziejna. Mogłam sobie nawymyślać tysiąc rzeczy. Obrażać samą siebie całymi dniami. Ale po co? Skoro i tak po tym całym dziwnym procesie brałam się w garść i zaczynałam od nowa i od nowa i od nowa, aż mi się nie udało.

SYSTEMATYCZNOŚĆ W SPORCIE I WYNIKI

 Kiedy poszłam na pierwsze zawody biegowe na 2km, dawno, dawno temu jeszcze jako słodziutka dziewczynka - nie byłam zbyt przygotowana. Nie udało mi się stanąć na podium. Dwa lata później znów. Nie byłam w ogóle przygotowana. I dalej mi się nie udało. Kilka lat później wystartowałam w biegu górskim na 5km, przewyższenia jakie tam były - dramat, chwilami można było tylko iść, gdyż ściana, na którą miałeś wejść była po prostu pionowa. Było mokro, ślisko, bieg górski - ziemia, koleiny. wtedy zakochałam się w takim typie biegów, ale nadwyrężona kostka kazała mi odpuścić. Byłam czwarta w mojej kategorii. W momencie, w którym wyprzedzały mnie dwie dziewczyny i wiedziałam, że one właśnie lecą zająć mi podium, ja szłam, utykałam bo nie byłam w stanie stać na lewej nodze. Ale nie poddałam się. Ukończyłam bieg i jestem dziś z siebie dumna.
 W marcu chcę wziąć udział w zawodach przełajowych, w kwietniu przymierzam się znów na ten górski 5km. Jak tylko odpadnie mi choroba to zaczynam wracać do formy.

 Mimo tego, że mi nie wyszło. Wiele razy. To próbowałam jeszcze, i jeszcze i będę próbować dopóki mi nie wyjdzie. W sporcie posiadam największą pokorę, jeśli chodzi  o moje dziedziny życia. Gdy nie zdałam za pierwszym razem prawa jazdy, bo gorączka, miesiączka i śnieg to złe połączenie i przyćmiło mnie w tym jednym momencie to wpadłam w dziki płacz (już w domu) i stwierdziłam, że już nigdy nie wsiądę za kierownicę. Ale zaraz, zaraz... znowu chować się pod kołdrę, znowu marnować czas? Wstałam, pozbierałam się. Akurat od prawa jazdy, nasze życie nie zależy.

W STRAŻY SIĘ NIGDY NIE PODDAJĘ

 No właśnie. Przygotowując się do zawodów FCC. Nie poddaję się. Mimo, że nie dam rady czasem z czymś, daję sobie chwilę odpoczynku i próbuję znów. Aż mi nie wyjdzie, a jak dziś tego nie zrobię to spróbuję jutro, za tydzień, za miesiąc. Tylko będę próbować. Największą przegraną tych zawodów nie będzie dla mnie nie przejście toru, czy ostatnie miejsce. Największą przegraną będzie ponowne odwlekanie dnia startu i nie wystartowanie znowu w tym roku. Nie pozostało mi nic innego jak spiąć poślady i zacząć znów ćwiczyć typowo pod te zawody.
 Na manewrach, zawodach ratowniczo-gaśniczych, daję z siebie 200%. Tam by mi na myśl nie przyszło, że mogę się poddać. Na akcji tym bardziej. Strażak nie może się poddać.

 A że strażakiem się jest, a nie bywa. To nie mogę się poddawać nigdy. W żadnej dziedzinie życia. Popłaczę, ale chwilkę. A potem zaraz DO BOJU!

 A Wy? Poddajecie się i rozpaczacie, czy walczycie?
 Wasza Firewoman

Komentarze

  1. Walkę mam we krwi chyba - nie poddaję się. Chociaż czasem zdrowy rozsądek puka mnie w ramię i mówi...odpuść na chwilę... czasem go słucham;))0
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiadomo, że czasem trzeba odpuścić, ale trzeba wiedzieć kiedy jest ten moment. Super - bo kobieta jest siłą :D pozdrawiam gorąco

      Usuń

Prześlij komentarz

Spodobało Ci się? Zostań na dłużej. Do następnego postu.

Popularne posty