NIEZYWKŁAPASJA

8/12/2018

 Zawsze chciałam pomagać. Myślałam nad zostaniem weterynarzem, ratownikiem medycznym, policjantem. Temat straży raczej był mi obcy, bo wszędzie słyszałam, że "strażak to musi być mężczyzna, silny, odważny, postawny". Nie słyszałam o kobietach w straży. Ale zdarzyła się pewna sytuacja, gdzie zobaczyłam z bliska jak wygląda ta praca. Zaczęło mnie to interesować, ale po kryjomu oglądałam filmiki na yt i czytałam o tym jak wyglądają zawody, jak pracują państwowi strażacy, ochotnicy. Zdobyłam przez ten czas dużo wiedzy teoretycznej. Ale gdzie miałam się czegokolwiek nauczyć? Wstydziłam się tego, że chcę zostać strażakiem. Ja? Taka chuda, drobna i do tego yy... dziewczyna?? O.o

POCZĄTKI

 Tu będzie trochę nawiązania do postu, w którym mówiłam o stosunku kobiet do kobiet w straży. Trafiłam do jednostki, w której byli sami faceci. I od tej chwili ja. Że od dziecka żyję w takich środowiskach, nie było to dla mnie nic dziwnego, strasznego. Spodobało mi się. Mogłam się wykazać. Bo byłam dziewczyną, a robiłam rzeczy, które robili oni. Na każdych manewrach, zawodach, na akcjach - muszę dawać z siebie 200%, żeby fakt posiadania dziewczyny w zastępie nie był dla nich czymś złym i ujmującym.
 Zaczynałam w za dużym upsie, hełmie, który leciał mi z głowy, butach rozmiaru 42, bo mniejszych nie było. I jakoś musiałam dawać radę. Pożyczałam się od chłopaków rękawic i kominiarek. Chciałam im dorównać fizycznie. Zaczęłam ćwiczyć, uczyć się, doszkalać. Miałam (mam dalej!) taką zajawkę, że w tym momencie na niektórych rzeczach znam się bardziej od nich. Więc pomagam tam gdzie oni się nie zainteresowali, za to oni pomagają tam gdzie ja nie mam zielonego pojęcia o co chodzi.
 Zabawę zaczynałam od koszenia przy remizie, sprzątania w garażu, mycia samochodów i przewijania węży. Ale niedługo po tym uparłam się, że chcę z nimi wziąć udział w zawodach ratowniczo-gaśniczych. Zabrali mnie. Zajęliśmy miejsce na podium, a ja usłyszałam, że świetnie się im ze mną pracuje i za rok też jadę. Więc pojechałam, nie tylko na te, ale też na zawody medyczno-techniczne, gdzie rozwaliliśmy wszystkich. A jakie było zdziwienie, że dziewczyna! w zastępie wygrała. Zwykle dziewczyny są odpowiedzialne na takich zawodach za stronę medyczną - nie u nas :).

STOSUNEK DO KOBIET? MIESZANY

 Gdy usłyszałam o Agnieszce Wojciechowskiej to po prostu się zakochałam! Kobieta - robi to o czym ja marzę i jeszcze pracuje w Krakowie! Niedługo po tym gdy o niej usłyszałam tak się złożyło, że miałam okazję ją poznać i zaprosiła mnie na trening. Umówiłyśmy się, poszłam. I było cudownie! To jeszcze bardziej mnie utwierdziło w przekonaniu, że straż to to co chcę robić, a poza tym poznałam osobiście swoją największą idolkę, wzór. I to kobieta, którą podziwiam i chcę wspierać - bo ona sama wspiera i podziwia.
 Ale zdarzają się przypadki, gdzie to tak nie działa. Dziewczyny z jednostki obok, mnie nie lubią i ich teksty typu "jak ma się chłopaka w straży to wszędzie się można wkupić" nie pomagają, ani mi jako strażakowi ani naszemu związkowi. Temu ja przez pewien okres czasu byłam źle nastawiona do dziewczyn w straży. I dalej mam się na baczności, ale dziewczyny w moim MDP są cudowne i jestem ich taką strażacką mamą, bo innej damskiej ręki tam nie uświadczą.
 Dlatego zdecydowałam, że ja też będę jak Aga. Będę pomagać, bo widzę, że przynajmniej dla niektórych tych mniejszych czy większych jestem jakiegoś rodzaju wzorem. Więc chcę im wpajać od samego początku do głowy, że nie jesteśmy gorsze. A chłopaki mi w tym doskonale pomagają, traktując mnie na równi z nimi. 

CODZIENNIE UDOWADNIAM

 Przez pozowanie modelek w kalendarzach strażackich, przez dziewczyny, które się w jakiś dziwny sposób "lansują" w straży ja i inne dziewczyny działające serio w tym fachu, codziennie musimy udowadniać, że jesteśmy tu z powołania. Zapytajcie ludzi z kim im się kojarzy słowo strażaczka? Z dziewczyną z kalendarza, (koniecznie rozbierany) z dziewczyną z orkiestry, z dziewczyną z biura.
Dlaczego po rozbieranych kalendarzach z facetami strażakami taka opinia nie spływa też na nich?? BO TO FACECI. A my całe życie musimy się bronić. I jestem dumna, że umiem udowodnić, że się nadaję. Moi chłopcy doskonale to wiedzą, bo nie raz mnie widzieli w akcji. Wielu z okolicznych jednostek się mi przygląda, gadają o mnie, ale ręki nie podadzą. I muszę z tym żyć. Aż się nie spotkamy na akcji i w aparacie nie zauważą, że nie jestem chłopakiem. Czasem słyszę "stary". I cieszy mnie to. Może to szalone, ale tak jest.


WCIĄŻ TU JESTEM I SIĘ ROZWIJAM

 I nigdy nie zrezygnuję ze straży. Bo to jest to co kocham. Nie umiem sobie wyobrazić, że mogłabym robić coś innego.

Macie jakieś pytania, spostrzeżenia, chcielibyście się czegoś dowiedzieć? Piszcie w komentarzach.

Wasza Firewoman






Komentarze

Popularne posty