Gdzie zniknęłam na dwa miesiące?

Hej kochani,
 Moje cudowne plany na wpisy i życie w tym roku wchłonął koronawirus - Wasze pewnie też. Ta nowa, trudna rzeczywistość daje się we znaki wszystkim. Są tego dobre i złe strony, ale jednak to tragedia, więc więcej jest złych. Jednak nie przyszłam tu dobijać jak kolejne wydania wiadomości informujące o ilości zachorowań. Dziś będzie troszkę o tym, jak mi to popsuło plany, co robiłam jak mnie nie było, co odkryłam i czy mam plany na najbliższe tygodnie, bo jednak w tych czasach możliwość planowania została nam lekko odebrana, teraz to jest bardziej planowanie/gdybanie.

ZACZNIJMY OD BLOGA

 Miałam w tym roku studniówkę, miał to być najcudowniejszy wieczór i tak dalej i tak dalej. Ale moje życie prywatne to jest jedna wielka pomyłka, jak to w nastoletnim (jeszcze) życiu bywa i wspomnienia nie są do końca miłe, tak więc - nie miałam co opisać.
 Nie czuję się dobrze w recenzjach książek non stop, więc będę opisywać, te które moim zdaniem warto polecić, bo niosą za sobą jakieś głębsze przesłanie, lub rozśmieszyły, poruszyły - takie niezwyczajne. To musi być coś więcej niż "dobra książka", bo dobrych jest sporo.
 Moje plany na rozwój sprawności fizycznej zostały również zachwiane, więc nie mogę się podzielić wynikami. Zamknięte siłownie, brak możliwości biegania (gdyż niestety mieszkam w mieście, gdzie policja nie próżnuje) nie pomagają, ale zaczynam teraz ćwiczyć w troszkę innym charakterze. Ćwiczenia z filmikami na youtube i zaczynam przygodę z kalisteniką i jogą! To te plusy wirusa.

ODKRYŁAM NETFLIXA

 Razem z przyjaciółkami, po zakończeniu zajęć 11.03 stwierdziłyśmy, że skoro będziemy siedziały w domu, a kwarantanna potrwa na pewno dłużej niż dwa tygodnie - założyłyśmy konto na Netflixie i zaczęłyśmy przygodę. Jakiś czas temu obejrzałam 13 Resans Why? - i stwierdziłam, że jeżeli będą tam produkcje tego typu, no to 13zł/miesiąc nie jest dużym wydatkiem. Pierwszą pozycją, którą obejrzałam był film na podstawie serialu "Miasteczko Twin Peaks" - "Twin Peaks: Ogniu krocz ze mną." Ubolewam nad tym, że cała seria nie ukazała się na tym portalu, ale film oceniam bardzo fajnie. Udało mi się też nadrobić kilka filmów, na które niestety nie wyrobiłam się do kina i których nie mogłam nigdzie dopaść. Poza tym obejrzałam kilka seriali (w tym Dom z papieru!) i bajek z dzieciństwa. 
 Może za jakiś miesiąc stworzę listę, w której polecę jakieś fajne pozycje - póki co mam ich tylko 17, bo w międzyczasie muszę niestety robić cos innego ;p

LISTA RZECZY DO ZROBIENIA PO EPIDEMII

 Myślę, że wszyscy zaczęli sobie teraz uświadamiać jak ważni są dla nas ludzie, miejsca, aktywności. Czujemy się podobnie, jak czuli się nasi dziadkowie i pradziadkowie za czasów wojny. Oczywiście wkoło nie latają pociski, bo naszego wroga nie widać. Ale nikt nie wie co będzie jutro, mamy ograniczone prawa, mamy jednak doczynienia ze śmiercią - i to na jaką skalę. 
 Spisałam więc kilka rzeczy, które chciałabym teraz zrobić. Żebym pamiętała - gdy to wszystko się skończy - jak to jest nie mogąc wyjść z domu bez powodu, nie móc spotkać się z rodziną, przyjaźnić się przez internet i samemu przygotowywać się do egzaminów - walcząc w międzyczasie z nieudolnym systemem edukacji i strachem o jutro. 
 * Pójdę w końcu na basen - strasznie się przed tym broniłam, bo boję się wody i nie lubię siebie w stroju kąpielowym, ale teraz wszystko bym oddała żeby móc w końcu przemóc ten strach.
* Pójdę w góry - cały czas czekam aż będę miała czas, bo przecież nauka, egzaminy, testy... człowiek nie jest w stanie pracować cały czas na najwyższych obrotach. Jeżeli odpuszczę sobie jeden weekend na rzecz spotkania się z rodziną i odchamieniu - to mi tylko wyjdzie na dobre.
* Pójdę do kina - od ponad roku zbieram się żeby tam iść, na to nie poszłam, bo szkoła, na to nie poszłam, bo mi było żal na bilet, a na to nie poszłam, bo nie miałam z kim. Halo, ludzie. Tez sobie robicie sami takie problemy? 

 Przez tą epidemię dostrzegam ile ja mam ze sobą problemów, uwierzcie mi - pewnie też to dostrzegacie. Siedzenie z samym sobą przez - już ponad trzy tygodnie - to jest coś strasznego. Ale poza tym dostrzegam co jest dla mnie naprawdę ważne, staram się uczyć nowych rzeczy o sobie i kształtować na taką osobę, jaką chciałabym być.

CZAS NA PRZYJEMNOŚCI

 Mamy teraz czas na wszystko. Mamy go za dużo, ale jest. Wreszcie mogę czytać książki do późna, z poczuciem, że nie muszę jutro wstawać. Mogę obejrzeć cały sezon serialu w jeden dzień. Mogę zabrać psa na godzinny spacer (oczywiście w obrębie 1km od domu :P - przywileje pełnoletności). Mogę gotować pracochłonne dania. Robić długie treningi. Sprzątać po nocach - jak lubię najbardziej. 
 Pomyślcie czasem o tym jakie są dobre strony zamknięcia i pokorzystajcie trochę z tego, bo inaczej zwariujemy.

WOLNE SPRZYJA PIELĘGNACJI I SILNEJ WOLI

 Odkąd nie muszę się rano spieszyć na tramwaj mam czas na pielęgnację, ale z drugiej strony siedząc cały czas w domu nie widzę sensu żeby się ubierać. Musiałam sobie trochę przestawić głowę, żeby znaleźć w tym sens, ale wszystko nas czegoś uczy. Codziennie gdy dzwoni budzik wstaję, żeby zrobić kawę. Jak już podniosę sobie tym ciśnieniem robię kawę/herbatę i ścielę łóżko. Ale nigdy nie siadam do laptopa od razu! To we mnie zabija wolę czegokolwiek, haha. Biorę książkę, kalendarz lub pamiętnik, uchylam okno na chwilę. Jeżeli czuję się dobrze to przebieram się do treningu - potem siłą rzeczy idę pod prysznic, ubieram się i stosuje kremy, balsamy, czasem robię nawet makijaż - żeby poćwiczyć. Jednak jeżeli jestem bardzo głodna, albo źle się czuję robię śniadanie, rozpisuje plan na ten dzień i w międzyczasie ubierania się, jakoś sama biorę ten krem. 
 Przecież gdy skończę szkołę i tak będę chciała wstawać i żyć, a tego trzeba się nauczyć. Moja roczna przerwa między technikum, a studiami ma być właśnie czymś takim co pomoże mi wyćwiczyć silną wolę. 

NAUKA DO MATURY I NIEUDOLNY SYSTEM EDUKACJI

 Hmm, nie wiem od czego zacząć. Może od początku.
 Kiedy zapada decyzja o zamknięciu placówek oświatowych, a zapadła z dnia na dzień - byłam przerażona. Kończymy szkołę, dwa miesiące i po wszystkim. Mamy niedokończony materiał, niekompletne oceny do ich wystawienia, no i rozłąka ze znajomymi, których widywaliśmy codziennie przez ostatnie 4lata. Poza tym - co z maturami? Co jeżeli te dwa tygodnie nie wystarczą, a nie wystarczą. Rząd zaproponował system edukacji online, tak zwany "e-learning". Wszystko fajnie, ale jeżeli nauczyciele nigdy czegoś takiego nie stosowali, to nie każdy będzie umiał sobie z tym poradzić. Bo nikt z nich tego więcej nie robił. Mamy zadawane ogromne ilości zadań, dziwne formy sprawdzianów, sami musimy sobie tak naprawdę radzić. Lekcja online w 33 osoby nie zdaje do końca egzaminu. A największy śmiech na sali to były "próbne matury". Czyli skopiowane arkusze z lat poprzednich, podpisane jako tegoroczne próbne. Pomijając fakt, jak to się odbywało, to takie zagranie jest no po prostu żałosne. Maturzyści ćwiczą na arkuszach 2015-2019. Więc wiele osób rozwiązując je, zauważyła, że już to kiedyś robiła. Niestety w wielu szkołach, oficjalnie napisane było "dla chętnych" - tak jak założyło CKE, a nieoficjalnie w wiadomościach lub słownie, że trzeba to zrobić, bo to jest ćwiczenie do matury i że będą za to wystawiane oceny. 
 Ćwiczenie na arkuszach jest potrzebne, tak. Ale nadzieje "organizowania" próbnej matury, były dla nas czymś ważnym. No fajnie, zrobią arkusze pod nas, czyli pod osoby, które straciły 3 miesiące edukacji przez zeszłoroczne strajki i wirusa. Niestety...
 Drugą kwestią, jest kwestia terminów matur. Epidemia rośnie, będzie rosła. Nie ustanie z dnia na dzień, bo nie zaczęła się z dnia na dzień. Dopóki będziemy mówili o rosnącej liczbie zachorowań, to nie ma mowy o wracaniu do normalności. Zakończenie roku, zaplanowane na 24 kwietnia, nie odbędzie się. Matury w terminie też się nie odbędą. A wszyscy traktują nas - maturzystów, ludzi 19, 20-letnich jak dzieci. Trzymanie w niepewności nie dość, że rozregulowuje nam naukę do egzaminu, dodatkowo obarcza stresem i frustracją. Ministrowie zamiast dać odpowiedź, zająć jasne stanowisko - obarczają siebie nawzajem odpowiedzialnością za organizację matur. To co się dzieje nie jest już śmieszne, to jest żałosne. 
 I tak jak pewnie większość świadomych ludzi z mojego rocznika (i mam nadzieję nauczycieli i egzaminatorów też!)  - nie zaryzykujemy zdrowia i życia, naszego i naszych rodzin, dla matury - po ludzku na nią nie przyjdę.


Nigdy nie przypuszczałam, że przyjdzie nam żyć w takich czasach.
Dajcie znać co Wy o tym sądzicie i podajcie tekst dalej!
Ja również chętnie poczytam Wasze - więc zapraszam do linkowania w komentarzach.

Gorąco pozdrawiam,
TEGOROCZNA MATURZYSTKA
Wasza Firewoman

P.S. Dłuższe nieobecności sprzyjają dłuższym tekstom :D obiecuję powrót do pisania, w końcu mam czas... :D

Komentarze

Popularne posty